Kiedy staję w sklepie budowlanym i widzę całą ścianę ekspozycji, od razu nasuwa mi się pytanie: jaki gatunek płytek jest najlepszy? Z jednej strony sprzedawca mówi o „pierwszym gatunku” i zachwala jakość, z drugiej kusi mnie niższa cena II czy nawet III gatunku. Teoretycznie płytki wyglądają podobnie, jednak w praktyce różnice mogą się okazać znaczące. Dlatego dobrze wiedzieć, na co zwrócić uwagę, żeby później nie pluć sobie w brodę. W tym wpisie zebrałem moje obserwacje, doświadczenia i kilka prostych trików, które mogą pomóc w wyborze.
Jaki gatunek płytek jest najlepszy do domu?
Czym różnią się płytki I i II gatunku?
Różnice między I a II gatunkiem nie są zawsze oczywiste na pierwszy rzut oka. Płytki pierwszego gatunku:
- mają zachowane idealne wymiary – bez odchyleń powyżej 0,5 mm,
- ich powierzchnia jest równa i gładka,
- odcień poszczególnych płytek w paczce jest spójny,
- posiadają pełną zgodność z normami jakości.
W płytkach II gatunku mogą pojawić się niewielkie skazy, np.:
- różnice w kolorze między paczkami,
- drobne plamki lub mikrorysy,
- lekka krzywizna krawędzi.
Moim zdaniem to wcale nie musi być problem. Jeśli układamy płytki w garażu czy kotłowni, te wady są praktycznie niewidoczne. Ale w salonie albo w łazience już mogą rzucać się w oczy.
Czy gatunek III ma sens w domowych wnętrzach?
Płytki III gatunku to najczęściej mocno przecenione resztki produkcji. Zdarza się, że w paczce znajdziemy:
- kafelki z odpryskami na krawędziach,
- różnice w fakturze,
- spore rozbieżności kolorystyczne,
- krzywe boki utrudniające fugowanie.
Czy mają sens w mieszkaniu? Raczej nie. Mogą sprawdzić się na działce, w schowku czy w komórce gospodarczej. Ale w salonie czy kuchni to tylko frustracja i dodatkowe koszty robocizny.
Jak ocenić jakość płytek jeszcze w sklepie?
Żeby nie kupować kota w worku, warto poświęcić kilka minut na sprawdzenie towaru. Ja robię tak:
- Układam dwie płytki jedna na drugą – widzę wtedy, czy krawędzie się pokrywają.
- Obracam płytkę pod światło – wychodzą na jaw rysy i plamki.
- Porównuję paczki – czy kolor i wzór są identyczne.
- Sprawdzam klasę PEI – czyli odporność na ścieranie. Do kuchni polecam min. PEI 3.
- Zerkam na nasiąkliwość – do łazienki powinna wynosić poniżej 3%.
Dzięki temu unikam rozczarowań po rozpakowaniu w domu.
Płytki pierwszego gatunku – kiedy warto je wybrać?
Zalety płytek I gatunku w codziennym użytkowaniu
Pierwszy gatunek to gwarancja spokoju. Oto największe zalety:
- równiutkie krawędzie, które układają się jak puzzle,
- brak zaskoczeń kolorystycznych,
- większa trwałość powierzchni,
- często lepsza odporność na chemię i zarysowania.
Co ważne – glazurnik też doceni jakość. Mniej docinania, mniej kombinowania, a to przekłada się na krótszy czas pracy.
Do jakich pomieszczeń nadają się najlepiej?
Moim zdaniem płytki I gatunku warto wybierać tam, gdzie:
- często przebywamy (salon, kuchnia),
- estetyka ma znaczenie (łazienka, hol),
- powierzchnia jest duża i każda nierówność będzie widoczna.
Przykład z życia: u znajomego płytki II gatunku w kuchni po roku zaczęły wyglądać jak „łatana podłoga”, bo odcienie różniły się przy świetle dziennym.
Cena, a jakość – czy wydatek się opłaca?
Na pierwszy rzut oka różnica w cenie potrafi być spora – nawet 30 zł na metrze kwadratowym. Ale jeśli liczysz, że remont robisz na 10–15 lat, to ta kwota rozkłada się na grosze miesięcznie. Według mnie to jedna z tych sytuacji, gdzie warto dopłacić, żeby później nie żałować.

Płytki drugiego gatunku – tańsza alternatywa czy ryzyko?
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że płytki II gatunku to złoty środek – trochę tańsze, a przecież nadal wyglądają jak nowe. I faktycznie, często bywa tak, że niedoskonałości są minimalne i niewidoczne dla gołego oka. Ale kiedy przychodzi do układania, różnice zaczynają być wyraźne.
Najczęstsze cechy płytek II gatunku:
- niewielkie różnice kolorystyczne – np. jedna partia jest o ton jaśniejsza,
- drobne wady szkliwa – plamka, kropka, mikrorysa,
- minimalne krzywizny – krawędzie nie zawsze są idealnie proste,
- tolerancja wymiarowa większa niż w I gatunku, co utrudnia równe fugowanie.
I teraz kluczowe pytanie: czy to faktycznie problem? Odpowiem tak – zależy gdzie. Jeśli chodzi o:
- garaż,
- piwnicę,
- warsztat domowy,
- kotłownię,
to naprawdę nie ma sensu przepłacać. Natomiast w salonie czy w kuchni, gdzie estetyka gra pierwsze skrzypce, różnice będą rzucać się w oczy.
Warto też pamiętać, że układanie płytek II gatunku wymaga od glazurnika:
- większej cierpliwości,
- częstszego docinania,
- stosowania więcej kleju do wyrównania krzywizn.
Efekt końcowy może być dobry, ale czas pracy i koszt robocizny rosną. W praktyce więc oszczędność bywa mniejsza niż się wydaje.
Płytki trzeciego gatunku – czy warto w ogóle je kupować?
Tu sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Płytki III gatunku kuszą ceną – czasem kosztują połowę tego, co I gatunek. Ale diabeł tkwi w szczegółach.
Najczęstsze wady, które spotkałem:
- wyraźne odpryski na rogach – wyglądają jak uszkodzone,
- mieszane odcienie w jednej paczce – pod światłem robi się „mozaika”,
- krzywe krawędzie – czasem różnice sięgają kilku milimetrów,
- wady szkliwa – bąble, pęcherze, plamy.
Czy można ich użyć? Tak, ale nie w każdym miejscu. Nadają się głównie do:
- altan ogrodowych,
- składzików na opał,
- pomieszczeń gospodarczych,
- ewentualnie jako materiał techniczny pod inne warstwy.
Moim zdaniem w domu to więcej problemów niż korzyści. Nawet jeśli zapłacisz grosze, to czas i nerwy przy układaniu są niewspółmierne. A efekt końcowy często wygląda tandetnie. Dlatego nie dziwię się, że większość fachowców odradza ich stosowanie. Inwestorzy też rzadko decydują się na taki krok – oszczędność jest pozorna, bo za kilka lat i tak planujesz wymianę.
Jaki gatunek płytek wybrać do kuchni, łazienki i salonu?
No i tu dochodzimy do praktyki – bo przecież każdy z nas wybiera płytki z myślą o konkretnym pomieszczeniu. I właśnie wtedy pada pytanie: jaki gatunek płytek jest najlepszy?
Płytki do kuchni – odporność na zabrudzenia i wilgoć
Kuchnia to jedno z najbardziej wymagających pomieszczeń. Olej, tłuszcz, wilgoć, częste mycie – płytki muszą to znosić latami. Dlatego polecam:
- I gatunek,
- klasę ścieralności minimum PEI 3,
- nasiąkliwość poniżej 3%,
- powierzchnię łatwą do czyszczenia.
Moim zdaniem inwestycja w lepszy gatunek zwróci się w spokoju ducha – bo kto chce patrzeć na odbarwienia i rysy w miejscu, gdzie gotuje codziennie?
Płytki do łazienki – bezpieczeństwo i antypoślizgowość
Łazienka to inna bajka. Tu liczy się:
- antypoślizgowość – oznaczenia R9–R10 dają komfort,
- równe krawędzie – fugowanie musi być estetyczne,
- odporność na wilgoć – nasiąkliwość najlepiej w okolicach 1–2%.
Z mojego doświadczenia wynika, że tylko płytki I gatunku gwarantują, że efekt końcowy będzie schludny i bez kompromisów.
Płytki do salonu – estetyka i trwałość
W salonie płytki pełnią też funkcję dekoracyjną. Często wybiera się duże formaty albo płytki drewnopodobne. A tutaj każdy milimetr różnicy w wymiarach potrafi zepsuć efekt. Dlatego wybór jest prosty – I gatunek. Daje gwarancję:
- eleganckiego wyglądu,
- odporności na ścieranie,
- równej powierzchni, która dobrze wygląda w dużym pomieszczeniu.
Który gatunek płytek jest najlepszy w praktyce?
Jeśli miałbym odpowiedzieć jednym zdaniem: do kuchni, łazienki i salonu najlepszy będzie I gatunek.
- II gatunek – tak, ale tylko do mniej reprezentacyjnych miejsc.
- III gatunek – jedynie do budynków gospodarczych.
W praktyce więc wybór jest jasny. Jeśli zależy Ci na trwałości i estetyce, nie warto ryzykować.